Quady, drony, play station, x-box, tablet, smartphone. Mniej więcej takie odpowiedzi otrzymujemy po wpisaniu w google’a zapytania „co kupić na pierwszą komunię”. Gdzie te czasy, kiedy wyczekiwaliśmy na rower albo wypasione casio…

Wracamy do poszukiwań: jaki powinien być optymalny rower pierwszokomunijny. W poprzednim wpisie (cz.1) przytoczyłem dwa przykłady jak nie należy kupować roweru na prezent oraz krótko scharakteryzowałem podstawowe typu rowerów jakie możecie kupić około 10-letniemu dziecku.

W dzisiejszym wpisie zastanowimy się nad rozmiarem roweru oraz jego wagą.

Nie za duży, nie za mały

W obu opisywanych w poprzednim wpisie historiach obdarowani musieli zmierzyć się z tym że rowery nie były dobrane odpowiednio do wzrostu. Zanim przejdę do konkretnego wymiarowania muszę rozprawić się z jedną sprawą.

Za duży rower to wielkie niebezpieczeństwo

W dzisiejszych czasach 10-latek zdążył już pewnie przejść przez kilka rowerów. Piszę „w dzisiejszych czasach”, bo za moich, choć to czasy niezbyt odległe, rower pierwszokomunijny był pierwszym prawdziwie „dorosłym” jednośladem. Takie to były czasy i okoliczności. Wracając do meritum – nasz 10-latek zaczął pewnie od rowerka biegowego (swoją drogą ja się pytam gdzie Nobel dla wynalazcy!:)), w między czasie jakiś trójkołowiec, rower z doczepianymi kółkami „po bokach” czy „z kijem”, aż po pierwszy jeżdżący bez niczyjej pomocy jednoślad. Kupujący rower, czasami kolejny rower, zachowują się nierzadko jak ciotki kupujące ciuszki naszym pociechom. A kupiłam mu na 128 taką bluzeczke, podrośnie to będzie miał akurat. Ile razy w swojej ojcowskiej karierze ja słyszałem ten tekst.

Nie mam nic przeciwko, przy zdolności dzieci do brudzenia się każdy ciuch, dzisiaj czy w przyszłości, jest na wagę złota. Tak nie jest niestety z rowerem. Dziecko do roweru, owszem, dorośnie, ale po drodze może przy okazji zrobić sobie dużą krzywdę. A właściwie to my, kupujący, możemy mu tę krzywdę wyrządzić.

Kupujemy dziecku rower pierwszokomunijny. Rozsądek podpowiada nam: wydamy sporo pieniędzy, to niech ma na dłużej. I tak narażamy przyszłego użytkownika na dwa niebezpieczeństwa. Pierwsze, jeszcze niegroźne, wynika zwyczajnie z braku poczucia komfortu podczas jazdy na takim rowerze. Pedały za daleko, sylwetka rozciągnięta jak struna w gitarze, ból rąk, kolan, pleców i karku. Już chyba wolałbym jednak konsolę. Taki rower od razu zostanie rzucony w kąt, młody człowiek zrazi się do jazdy i mamy gotowy przepis na kolejnego „kanapowca”.

Drugie zagrożenie, zdecydowanie poważniejsze, wiąże się z poważnymi uszkodzeniami ciała. Jak boli kark to zawsze można odpocząć, zregenerować się, w najgorszym wypadku posmarować maścią. Gorzej jak nasz młody rowerzysta nie wyhamuje na czas, bo nie dosięga do klamek hamulcowych. Albo na pedała może naciskać samymi opuszkami palców u stóp. Coś gorszego – proszę bardzo – rowerzysta ma tak dużą ramę, że nie jest w stanie bez opierania się o górną rurę dotknąć swobodnie ziemi. Panowie wiedzą o czym piszę…

Jak więc wybrać rozmiar?

Pod uwagę należy wziąć dwa parametry: rozmiar ramy i rozmiar kół. W internecie możecie znaleźć taką tabelę:

WZROSTROZMIAR
RAMY
ROZMIAR
KÓŁ
115-12011-13″20″
120-15013-14′24″
150+14-15″26″

Rozmiary (podane w calach) znacznie się różnią dla relatywnie niewielkich przedziałów wzrostu. Oprócz wartości oznaczonych w tabeli należy także zwrócić uwagę czy rowerzysta:

  • swobodnie dostaje do klamek hamulcowych na kierownicy i jest je w stanie zacisnąć
  • dostaje do pedałów (pedał powinien być naciskany śródstopiem, nie samymi palcami, ani tym bardziej piętą!)
  • po zejściu z siodełka rowerzysta swobodnie może stanąć na ziemi na pełnych stopach (czyt. czy nie opiera się o górną rurę ramy (szczególnie w rowerach „męskich”) miejscami intymnymi)

Co bardzo istotne, a o czym raczej mało kto Wam powie każdy rower można stosunkowo niskim kosztem delikatnie skorygować. Jak? Poprzez wymianę mostka (element łączący kierownicę z widelcem) lub sztycy (rura na której montuje się siodło). Zakładając krótszy lub dłuższy mostek możemy skrócić lub wydłużyć pozycję rowerzysty. Możemy także, poprzez regulację kąta jego nachylenia względem podłoża, uczynić sylwetkę bardziej wyprostowaną. Dzięki wymianie sztycy na inną, z odpowiednim „offsetem” ,możemy zmienić położenie kolan względem pedałów, co ma znaczący wpływ na ergonomię kręcenia. Oczywiście sztycę możemy regulować góra-dół. Dzięki takim zabiegom można „przedłużyć” czas wykorzystywania roweru przez obdarowanego. Ważne jest, żeby takich zmian dokonywać tylko pod okiem doświadczonych rowerzystów czy sprzedawców. Obsługa zdecydowanej większości sklepów rowerowych pomoże nam dobrać odpowiedni do wzrostu rozmiar ramy. Skutecznie wybije także z głowy nabywcy kupno zbyt dużego czy zbyt małego jednośladu.

Ciężki kawałek metalu

Wiecie jaki jest najlżejszy rower na świecie? Waży niecałe 3 paczki cukru – 2,7 kg. A najlżejszy seryjny (taki który możecie kupić w sklepie)? Nieco ponad 4,5 kg. Oczywiście te zbudowane z włókna węglowego rowery są poza zasięgiem przeciętnego śmiertelnika. Nie oznacza to jednak że nie warto walczyć o wagę kupowanego na prezent jednośladu.

Czy kilogram to dużo?

Najlżejszymi rowerami mogą pochwalić się kolarze szosowi. Dzisiejsza technologia pozwala produkować rowery tak lekkie, że UCI (coś jak FIFA, tylko dotyczy zawodowego ścigania na rowerach) wprowadziła limit wagi. Szosówka biorąca udział w wyścigu nie może być lżejsza niż 6,8 kg. Przed każdym startem rower jest ważony i jeśli nie spełnia tego kryterium do ramy przykleja się ołowiane blaszki. Często można je zaobserwować na rowerze naszego medalisty z Rio Rafała Majki. Szosowcy często żartują, że za każde 100 gram poniżej 7 kg trzeba zapłacić kilka tysięcy złotych…

A ile powinien ważyć rower dla dziecka około 10 lat? Odpowiedź jest prosta. W sumie nie wiem po co był ten przydługi wstęp. JAK NAJMNIEJ!!! Dlaczego? Najlepiej zobrazuje to przykład. 10 latek (chłopak) o wzroście 140 cm powinien ważyć w granicach 40 kg (wyczytałem to z siatek centylowych w książeczce zdrowia swojego dziecka). Jeżeli kupimy mu rower (jak w opisywanym przeze mnie wcześniej przykładzie) o wadze 16 kg, to stanowi to 40% masy jego ciała. Dla porównania – dla mnie (waga w okolicach 80 kg) ten sam rower (mój własnie tyle waży) to tylko 20% masy ciała. Do czego się to sprowadza? Im lżejszy rower tym mniej siły musimy włożyć w to, żeby wprawić go w ruch. Łatwiej będzie się na takim rowerze podjeżdżało pod wzniesienia.

Jak szukać lekkiego roweru?

Po pierwsze zwrócić uwagę na materiał, z którego został wykonany. Najdroższy, najlżejszy i wykazujący najlepsze właściwości jest carbon. Wada – potrafi kosztować majątek. Tańsze są stal i aluminium. Ten drugi materiał jest lżejszy, a właściwości jakie potrafią mu nadać niektórzy producenci, w funkcjonalności zbliża go do carbonu. Stal mimo, że cięższa jest w zasadzie „nie do zajechania”. A jak się coś zepsuje to pospawa to pierwszy lepszy mistrz elektrody.

Po drugie zastanowić się czy w rowerze potrzebne są hamulce tarczowe. Dlaczego? Siła, jaka potrzebna jest do zatrzymania 40 kg poruszających się z prędkością 20 km/h jest zdecydowanie niższa niż poruszających się z tą samą prędkością 80 kg. Nie byłem orłem z fizyki, ale to akurat łatwo policzyć. Czy więc potrzeba w takim rowerze super konstrukcji wywodzących się z MotoGP? Niekoniecznie. Tym bardziej, że producenci w jednośladach dla dzieci montują raczej tańsze tarczówki. Często zamiast układu hydraulicznego mamy mechaniczny.
Ciężki i mało skuteczny. Tańsze układy hydrauliczne mają często także taką wadę, że hamują w układzie 0-1, czyli albo koło się kręci, albo zatrzymuje w miejscu. Brak im modulacji. Lepiej dołożyć kilka złotych i kupić porządne okładziny obręczowe przeznaczone do rowerów szosowych (koszt ok. 50 zł).

Po trzecie zbędne dodatki. Ciężki stalowy bagażnik, metalowe błotniki, pancerne pedała, solidna nóżka, ogromny dzwonek i światła do przodu i do tyłu – oba działające na 3 baterie paluszki. Grosz do grosza i zbiera się jakieś 2, czasami 3 kg. Producenci chcąc czasami ukryć kiepską ramę i koła wsadzają na rower mnóstwo akcesoriów. Warto zwrócić na to uwagę i zapytać czy możliwy jest zakup „gołego” roweru i jego późniejsze doposażenie. Oczywiście należy zadać sobie pytanie czy naprawdę w rowerze górskim potrzebny jest bagażnik… Zapomniałbym o oponach. Te potrafią ważyć czasami dobre półtora kilograma. Zakup lżejszych pomoże urwać z wagi nawet do 700-800 g.

A więcej o osprzęcie i dodatkach jakie posiada rower pierwszokomunijny będziecie mogli przeczytać w jutrzejszym wpisie.

Show CommentsClose Comments

1 Comment

Comments are closed.