Niektóre lampki zapewniają widoczność rowerzysty z odległości nawet kilku kilometrów. I to nawet w bardzo słoneczny, letni dzień. Oświetlenie do jazdy dziennej coraz śmielej wchodzi na wyposażenie rowerów, także tych poruszających się po mieście.

Znacie to uczucie, kiedy słońce wali prosto w oczy jak na zdjęciu głównym wpisu (powyżej)? Czy w takiej sytuacji oświetlenie do jazdy dziennej pozwoliłoby zwiększyć widoczność rowerzysty?

Kiedy kilka lat tamu wprowadzano obowiązek jazdy na światłach samochodem 24h na dobę przeciwnicy tego rozwiązania prześcigali się w absurdalnych dyskusjach o szybszym zużyciu akumulatorów i bardzo drogich żarówkach. Lata minęły, dyskusji nie ma. Pozostał za to obowiązek i w przypadku nie zastosowania się do niego można dostać mandat. Niby niewielki, ale jednak mandat. Nasz rower, zgodnie z przepisami musi być wyposażony w światła. I tu zatrzymajmy się na chwilę, bo parę rzeczy trzeba wyjaśnić.

Z aktu prawnego, regulującego warunki techniczne roweru wiemy, że:

Doskonale wiemy co to jest odblask (obowiązek z tyłu), ale co to jest światło pozycyjne? Po pomoc idziemy do wikipedii:

lampy, które włączane są po zapadnięciu zmierzchu na pojazdach (drogowych i szynowych) i statkach (wodnych i powietrznych) w celu zasygnalizowania innym użytkownikom dróg i szlaków własnego położenia.

Światła, które musimy mieć w swoich rowerach mają służyć nie temu, żebyśmy my widzieli, ale żeby nas było widać. Co z zapalaniem tych świateł? Tu po odpowiedź odsyłać należy do ogólnych zasad (czyt. jak się ściemnia) i zdrowego rozsądku.

Rowerowe lampki na dzień – potrzebne czy kolejny chwyt marketingowy?

Wraz z rosnącą popularnością ruchu rowerowego, szczególnie przyczynił się do tego ruch o charakterze ponadlokalnym, na rynku zaczęły pojawiać się lampki na przód i tył, które mają zapewnić nam widoczność w ciągu dnia. Oczywiście natychmiast rodzi się pytanie

czy to ma sens (jest potrzebne) czy to kolejny chwyt marketingowy

To samo pytanie zresztą zadawaliśmy sobie kilka dni temu pisząc tekst o gravelach. Przyznam, że początkowo byłem do tego typu produktów sceptycznie nastawiony z dwóch powodów. Po pierwsze nie widziałem sensu korzystania z tego typu rozwiązań w ruchu miejskim. Po drugie odrzucała mnie wysoka cena tego typu rozwiązań.

Bodaj pierwszym producentem, który zaoferował oświetlenie do jazdy dziennej był Bontrager – marka należąca do jednego z potentatów rynku rowerowego – amerykańskiego Trek’a. W zasadzie cały sens funkcjonowania tego rozwiązania zobrazowany został na filmiku promocyjnym.

W tym miejscu mógłbym w zasadzie postawić kropkę i podziękować za uwagę. Nie byłbym jednak sobą, gdybym nie podzielił się z Wami osobistą refleksją.

Ile złotych warte jest zdrowie lub życie

Jeżeli czytałeś któryś z moich tekstów na tej stronie, to pewnie zdążyłeś zauważyć, że rower miejski to nie jedyny mój jednoślad i że sporo czasu poświęcam na jazdę na rowerze szosowym. Specyfika treningów szosowych ma to do siebie, że w zasadzie 99% czasu spędza się w ruchu ulicznym. Oczywiście można wybierać te mniej ruchliwe, często lokalne drogi, jednak to nadal jest ruch obok samochodów. W swojej kilkuletniej karierze już dwukrotnie miałem nieprzyjemność kontaktu z metalową puszą (na szczęście niegroźnie). W zasadzie nie liczę już ile razy mogłem stać się ofiarą wyprzedzania „na trzeciego” i ile razy słyszałem za sobą pisk opon, bo ktoś się zagapił. Zawsze mówiłem sobie „ryzyko zawodowe”. Akceptowałem jego poziom do momentu, kiedy na świecie nie pojawił się mój syn. Oprócz tego, że zacząłem czasami hamować na zjazdach z pagórków Jury Krakowsko-Częstochowskiej, w okolicach której mieszkam, zacząłem się zastanawiać jak dodatkowo poprawić swoje bezpieczeństwo.

Wtedy łaskawszym okiem zacząłem spoglądać na rowerowe oświetlenie do jazdy dziennej. Ciągle jednak miałem w głowie dwie rzeczy: cena i te wszystkie lampki „pozycyjne”, które leżą w szufladzie. Nie wchodząc w konkretnych producentów i modele trzeba przyznać, że tego typu oświetlenie jest relatywnie drogie (na szczęście coraz tańsze:)). Oczywiście cenę należy odnosić do jakości wykonania tego typu produktów. Nie zmienia to jednak faktu, że za dobre (tzn. mocno i długo świecące) światło trzeba trochę zapłacić. Nie lubię też marnowania rzeczy, a przez lata trochę się tych lampek uzbierało, po co więc kolejna…

Garść szczegółów technicznych

O tym czy światło do jazdy dziennej rzeczywiście nadaje się do jazdy dziennej decyduje jedna rzecz: odległość z jakiej dla kierującego samochodem widoczne są błyski lampki. To właśnie kierujący pojazdem jest największym zagrożeniem dla poruszającego się rowerzysty. Decydują o tym dwie rzeczy: ilość lumenów produkowanych przez lampkę i odpowiednie skupienie wiązki światła. Zastosowanie odpowiedniej optyki (w niektórych modelach naprawdę bardzo zaawansowanej) pozwala na takie skupienie światła, że w połączeniu z jego dużą jasnością, błyski mogą być widoczne z odległości kilometra i więcej!

Optyka pozwala nam także zmniejszyć rozmiar baterii, a więc i samej lampki. Zaznaczyć przy tym należy, że lampki tego typu w zdecydowanej większości posiadają własne akumulatory, ładowane przez USB.

Z jak daleka powinna być widoczna taka lampka i jak długo powinna świecić? Na to pytanie nie sposób odpowiedzieć. Z perspektywy kierowcy wydaje mi się, że wspomniany wcześniej kilometr to odległość, która nawet przy dużej prędkości pozwala kierowcy na reakcję. O jakiej reakcji mowa?

Kiedyś, podczas treningu, wyprzedził mnie patrol policji i nakazał zatrzymanie. Policjanci byli zaskoczeni, że błyski światła były widoczne, jak sami mówili, z kilku kilometrów i chcieli zobaczyć co tak „mryga”

Lampka taka (szczególnie tylna) to coś, co nie jest spotykane na drodze często. Dzięki temu kierowcy zwracają na nie większą uwagę i z doświadczenia mogę powiedzieć, że omijają szerszym łukiem.

W przypadku lampki z przodu intensywność i zasięg wiązki światła ma znaczenie szczególnie, przy „wyprzedzaniu na trzeciego”. Kierowca, który jedzie z naprzeciwka i aby rozpocząć manewr wyprzedzania poprzedzającego go pojazdu, musi się wychylić, skupia się przede wszystkim na tym, czy z naprzeciwka nie jedzie inne auto. Jest bardziej niż prawdopodobne, że jego uwagę prędzej zwróci błysk światła niż ubrany nawet w najbardziej jaskrawe ciuchy rowerzysta.

To kupować czy nie?!

Pomimo mojego początkowego sceptycyzmu zdecydowanie polecam rowerowe oświetlenie do jazdy dziennej każdemu rowerzyście. Mogę stwierdzić, że odkąd stosuję zestaw podobnych świateł na przód i tył, notuje zdecydowanie mniej niebezpiecznych incydentów w ruchu ulicznym. Światła tego typu będą także dobre do miasta, ale z jednym zastrzeżeniem! Jeżeli poruszamy się po drogach rowerowych, ścieżkach pieszo-rowerowych albo chodnikach, to absolutnie nie zalecam korzystania z tego typu oświetlenia! Jego bardzo wysokie natężenie może powodować niebezpieczeństwo oślepienia innych użytkowników ruchu. Na szczęście lampki w większości posiadają możliwość stopniowania natężenia światła.

Niewątpliwą, dużą zaletą oświetlenia do jazdy dziennej jest jego uniwersalność. Oprócz wykorzystywania lampek, do opisanego powyżej ruchu ulicznego, zmieniając tryby możemy mieć światło „dzienne”, pozycyjne, ale także oświetlające naszą drogę do domu po zmierzchu.

UWAGA jednak na czas świecenia! Ze wszystkich lampek, które miałem okazję testować żadna nie wyróżniała się nazbyt długim czasem świecenia na jednym ładowaniu. Przynajmniej ja oczekiwania miałem zdecydowanie większe. Właśnie na czas świecenia zwróciłbym największą uwagę podczas zakupu tego akcesorium. Drugim aspektem byłoby natężenie światła. Najlepiej jednak nie wierzyć w zapewnienia producentów i na własne oczy przekonać się, z jak daleka możecie zobaczyć światło.

Post scriptum

Z chęcią podzielę się z Wami oceną produktów, których sam używam. Ich recenzji będziecie za jakiś czas mogli poszukać w zakładce ROWERY.